2. „Wszystko będzie dobrze”.
*****ALICE*****
Nie wiem ile spałam, ale na pewno długo. Postanowiłam w
końcu otworzyć oczy.
Zobaczyłam Margaret. Jeżeli rodzice już są, to naprawdę
długo musiałam sobie pospać.
-Cześć mamo. Ile spałam? - przywitałam się z nią i
zapytałam.
-Ponad dwa dni. - odpowiedziała.
-A co z moją córeczką? -
zapytałam. Przez chwilę milczała. Bardzo się jej milczeniem denerwowałam, bo spałam ponad dwa dni i nie
wiem co z Lottie. - Mamo, co się dzieje? - byłam niespokojna. Westchnęła. Dla
matki życie dziecka jest najważniejsze.
-Dwanaście godzin po narodzinach
wyszły pewne komplikacje. Nie potrafiła sama oddychać i jest podłączona do
respiratora w inkubatorze. - powiedziała smutna, a do moich oczu napłynęły łzy.
Postanowiłam pójść do mojej małej
kruszynki. Mama pomogła mi i od razu udałyśmy się do Charlotte. Mała była taka
bezbronna. Kiedy ją widziałam bardzo było mi jej szkoda. Od razu do niej
podeszłam. Chciałam wiedzieć co się z nią dzieje, więc poprosiłam pielęgniarkę
by zawołała lekarza, który prowadzi moją małą.
-Jestem już przy tobie. -
powiedziałam i chwyciłam ją za tą jej malutką rączkę. Serce mi się kroiło jak
ją widziałam.
-Dzień dobry. - powiedział lekarz
prowadzący moją małą córeczkę. Zaczął mi tłumaczyć, że jej płuca nie są zbyt
dobrze rozwinięte i nie potrafi sama oddychać. A to tylko dlatego, że mała za
wczas się urodziła. - Nie wiadomo jakie też będą konsekwencje niedotlenienia
mózgu zaraz po urodzeniu, kiedy dziecko nie oddychało. - te słowa były dla mnie
jak cios w twarz. Mocny cios w twarz. Dlaczego ona musi tak cierpieć? -
Konsekwencje mogą być, ale nie muszą. Więc proszę się nie martwić. Zrobimy
wszystko by mała była zdrowa. - powiedział i odszedł. Nie wiem czy mam się
cieszy, czy płakać? Siedziałam z nią już długo. Pielęgniarki chciały bym poszła
odpocząć, ale chciałam być z moją myszką. Chciałam by mała czuła, że jest
kochana.
*****IGOR*****
Po treningu, odświeżony udałem
się do szpitala. Kim napisała mi wcześniej, że Ali się obudziła i siedzi cały
czas przy małej i nie ma zamiaru z stamtąd iść. Ubrałem ten fartuch ochronny i
wszedłem do środka.
-Hej. - przywitałem się z nią, a
po chwili dziewczyna się do mnie przytuliła ze smutną miną.
-Wszystko będzie dobrze. -
powiedziałem. Po chwili się od siebie odsunęliśmy.
-Mam taką nadzieję. - uśmiechnęła
się nikle i odwróciła się do swojej córeczki i trzymała ją za jej małą rączkę. Objąłem
ją od tyłu i pocałowałem w policzek.
-Chodź już. Musisz odpoczywać. -
po ciężkich namowach w końcu zdecydowała się wrócić na salę. A za chwilę ma
przyjść Victor i będzie siedział z Lottie. Tyle dobrze, że chce być częścią w
życiu małej. Że zrozumiał swój błąd. Alice położyła się i poprosiła bym usiadł
na łóżku, by się mogła do mnie przytulić.
-Dziękuję, że ze mną jesteś. Jesteś
najlepszy. - powiedziała po jakimś czasie milczenia.
-Przecież wiesz, że zawsze możesz
na mnie liczyć. Wiesz też, że cię bardzo kocham. - uśmiechnąłem się i
pocałowałem ją w głowę. Mam wielką nadzieję, że ona pokocha mnie tak jak ja ją.
Bardzo mi na niej zależy.
-Wiem. - pocałowała mnie w
policzek. Posiedziałem z nią jeszcze przez godzinę, a potem udałem się do
kawiarni gdzie umówiłem się z moją byłą. Nie wiem co ona kombinuje i coś mi się
wydaje, że w jej pojawieniu się maczał palce Victor. Bo pojawia się ponad
półtorej roku po naszym rozstaniu. Więc mi coś w tym nie gra. Nie podoba mi się
to. Wydaje mi się, że Victor czuje się zagrożony. Uważa, że mogę odebrać mu
Amerykankę. Ale ona nie jest jakąś rzeczą by o nią walczyć, jak o jakąś
zabawkę. To ona wybierze z kim chce być. Może wybrać mnie, jego, albo kogoś
innego. Kogoś kogo pokocha i będzie z nim szczęśliwa.
-Cześć. - powiedziałem, kiedy
byłem już w kawiarni niedaleko szpitala. Dziewczyna chciała mnie pocałować, ale
się odsunąłem. - Czego chcesz? - zapytałem od niechcenia, tak nie ładnie. Usiedliśmy
do stolika.
-Wiesz, że cię kocham. Zawsze
kochałam. - zaczęła. Nie jestem pewien tych jej słów i nigdy nie byłem. Znam ją
od bardzo dawna i wiem jaka jest. Jest przebiegła, zawsze stawia na swoim i dąży
do celu po trupach. Dlatego została prawnikiem. Poznaliśmy się w szkole
średniej. W szkole należałem, ona także należała do paczki, gdzie rządziliśmy
całą szkołą. Ona pochodziła z bogatej rodziny, a ja jako, że rodzice byli
trenerami, a sam grałem, może jeszcze nie zawodowo, ale dopiero potem zacząłem
grać zawodowo w siatkówkę. Mnie się to podobało. Podobało mi się rządzeniem z
innymi w szkole, ale potem skończyłem liceum i się kompletnie zmieniłem.
Zmieniłem całkowicie swoje życie i charakter. Spoważniałem i jestem zadowolony
z tego.
-I czego przez to ode mnie
oczekujesz? Że wrócimy do siebie? - ona uśmiechnęła się uwodzicielsko i
pokiwała głową na tak. W trakcie nauki w liceum podobał mi się związek z nią,
ale potem to wszystko się zmieniło. Ona się nie zmieniła, a ja tak. I to potem
nie szło w naszym związku. Wszystko się popsuło i większość się co chwile
kłóciliśmy, a potem godziliśmy się i kończyło się to seksem. Czyli nasz związek
polegał tylko na kłótni i namiętności. Nigdy jej nie kochałem, od tego trzeba
zacząć. W liceum podobała mi się ta namiętność, potem też. Ale oczekiwałem
czegoś więcej w związku, niż ta namiętność i kłótnia. Oraz nigdy nie miałem do
niej zaufania, a to w związku jest bardzo ważne. - To źle trafiłaś. Bo nigdy
cię nie kochałem i nie chcę by nasz związek polegał tylko na seksie. Więc nie
mamy o czym rozmawiać. - powiedziałem, wstałem od stolika i chciałem już iść,
ale Anna mnie jeszcze zatrzymała chwytając za rękę.
-Zrobię
wszystko i przed niczym się nie cofnę byś był ze mną. - o to właśnie ona. Dążąca
do celu po trupach. Po porostu się przed niczym nie cofnie. Właśnie się tego
boję. Nie wiadomo co siedzi jej w tej głowie. Wyrwałem rękę z jej uścisku i
wyszedłem z kawiarni. Postanowiłem wrócić do szpitala.
*****VICTOR*****
Posiedziałem z
małą przez jakieś dwie godziny, bo potem pielęgniarka kazała mi wyjść. Ona jest
tak malutka i moja. Kiedy ją wtedy zobaczyłem od razu ją pokochałem. Naprawdę
byłem głupi, że zostawiłem Alice. Ale czasu już nie cofnę i zrobię
wszystko by obie były ze mną. Ściągnięcie Anny wydaje mi się dobrym posunięciem.
Chciałem jeszcze pójść do Amerykanki, ale ona siedziała z Igorem. Czyli
spotkanie Anny z nim się nie udało. Wyszedłem ze szpitala i od razu zadzwoniłem
do Sticzev. Umówiliśmy się u mnie w mieszkaniu. Pół godziny później byłem na
miejscu. Dziewczyna już na mnie czekała.
-Cześć. - przywitałem się z nią i pocałowałem ją w policzek. Weszliśmy do
środka. Ściągnąłem kurtkę.
-Widzę, że nie
jesteś zadowolony. - odezwała się.
-A czym mam
być? - odpowiadałem spokojnie.
-Wszystko w
swoim czasie, kochaniutki. - podeszła do mnie, a po chwili złączyła nasze usta.
Bardzo mi się
to podobało. Postanowiliśmy się przenieś do sypialni. Kochaliśmy się i mi się
to bardzo podobało.
Kiedy już
doszliśmy, położyłem się obok niej. Dziewczyna jeszcze na chwilę poleżała, a
potem wstała i zaczęła się już ubierać. - Zrobię wszystko by Igor wrócił do
mnie, a ta Amerykanka do ciebie. - powiedziała. - Oraz radzę ci byś był
bardziej stanowczy, a nie jej pobłażał. Nie wiem co wy w niej widzicie. -
dodała jeszcze. Pocałowała mnie ostatni raz. - Pa. - pożegnała się i już jej
nie był. Chyba wdrożę tę opcje w życie. Chcę by Alice i Charlotte były ze mną,
chcę byśmy byli szczęśliwą rodziną.
*****ALI*****
Siedzieliśmy z
moim bratem, z Andersonami i oczywiście Igorem. Jako, że Superliga się
skończyła, Max powiedział, że zostanie w Kazaniu do naszego wyjazdu do Stanów.
Chłopaki w maju zaczynają zgrupowanie reprezentacyjne. Po skończonym sezonie klubowym miałam wrócić do Stanów i tam urodzić i zostać do września. Potem
miała wrócić na sezon ligowy. Jako, że mała się tu urodziła i ma zostać w
szpitalu, będę musiała trochę pozmieniać plany. Polecę do Ameryki, ale tylko na
kilka dni. By pozałatwiać sprawy związane z moim oficjalnym przejęciem firmy
projektującej ubrania po mojej zmarłej mamie. A potem wrócę do Rosji do mojej
małej kruszynki. Moi goście siedzieli do 20, bo pielęgniarki zaczęły ich
wyganiać. Nawet dobrze, bo byłam już zmęczona tymi dzisiejszymi wrażeniami. Po
paru minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza.
________________________________________________
Witam was z dwójeczką. :D
Cieszę się, że jesteście ze mną. :P
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia. :]
Mam nadzieję, że się wam podoba. *_*
To bardzo motywuje, :>
To chyba tyle. =)
Do następnego. ^_^
Pozdrawiam. :*
Super rozdział, jak zawsze. :D
OdpowiedzUsuńOj biedna Lottie. :(
To pewnie okropne co czuje teraz Alice i pewnie Victor. :/
Mam nadzieję, że z Charlotte wszystko będzie dobrze i nie będzie konsekwencji niedotlenienia mózgu. ;)
Dobrze, że przy Amerykance jest Igor. :]
I mam wielką nadzieję, że będą ze sobą. :P
Że ona pokocha go, jak on ją. :>
Nie podoba mi się zachowanie Victora i Anny. :/
Niby chcą wrócić do swoich byłych, ale i tak idą do łóżka. :(
Grr...
Czekam na kolejny z niecierpliwością i życzę dużo weny. =P
Pozdrawiam. ;*
Wspaniały rozdział jak zawsze. :) Igor to świetny chłopak i przyjaciel. :D Ale nie chcę by był z Alice. :PP Victor i Ali, tak. :> Mam nadzieje, że z małą będzie wszystko dobrze. :] Czekam na następny z niecierpliwością i życzę dużo niezbędnej weny. *_^ Pozdrawiam.- B. :*
OdpowiedzUsuńSuper. <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Buziaki. ;*
Świetny rozdział jak zawsze, oczywiście. 😃
OdpowiedzUsuńSzkoda mi małej Lottie. 😡 Musi tyle przejść, cierpieć. 😢 Ale mam wielką nadzieję, że wszystko z nią będzie dobrze. 😉 Bo nic się więcej nie liczy. 😊 I mam nadzieje, że Victor będzie dla niej dobrym ojcem. ☺ Ale mam wielką nadzieję, że Alice i Igor stworzą dla niej rodzinę. 😄
Igor jest wspaniały i mam nadzieję, że Alice go pokocha. ❤
Mam nadzieję, że Ali będzie w końcu szczęśliwa i nie będzie tak cierpieć. ♡.♡
Ach ten Victor, szkoda słów. 😒 Wiec się o nim nie wypowiem. 😐
Czekam na kolejny i życzę dużo weny. 😝
Pozdrawiam. ♡.♡ ❤ ♡.♡ - Anula. ;*
Ojej mam nadzieję że z malutką wszystko będzie w porządku ;3
OdpowiedzUsuńNie rozumiem rozumowania Victora ... chce odzyskać "swoje dziewczyny", ale sypia z inną O.o na dodatek knuje z nią aby rozdzielić Alice i Igora. Jak to jest "okazywanie miłości" z ich strony to ja podziękuję. Dlatego mimo że i nie jestem jakąś wielką sympatyczną pana Kobzara to w tej historii trzymam za niego kciuki :) A te samoluby niech sobie siedzą w łóżku ot co!
Musi być dobrze! Kurczę, szkoda mi małej... Przecież nie jest niczemu winna, a wydaje mi się, że cierpi najbardziej.
OdpowiedzUsuńVictora nie rozumiem i już chyba nie zrozumiem. To taka gra? Oj nie podoba mi się to...
Jeju, trzymam mocno kciuki za Igora i Alice, mam nadzieję, że im się uda, mimo wszystko.
Buziaki i do następnego:)
Świetny rozdział <3 Czekam na kolejny :)pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuń