1. „To niesamowite”.
Kwiecień 2016 rok.
Od rozstania z Victorem minęło
cztery miesiące. Nie odzywa się do mnie, a na treningu jak się pojawię unika
mnie. I dobrze, bardzo mnie zranił. Ale mam przy sobie Igora, rodzinę
Andersonów, rodzice jak i bracia także mnie wspierają. Za dwa miesiące na
świecie pojawi się moja mała córeczka.
-Co tak siedzisz zamyślona?-
zapytał mój najlepszy przyjaciel. Podał mi szklankę z piciem i ponownie wrócił
do kuchni.
-Tak po prostu. Zastanawiam się
dlaczego niema cię na treningu.- powiedziałam.
-Poprosiłem o dzień wolny, by z
tobą spędzić czas.- powiedział. Po chwili ktoś zadzwonił na dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę.- powiedziałam i
powoli wstałam z kanapy. Igor chciał mnie powstrzymać, ale nie dałam się. Nie
chcę tylko wylegiwać się i siedzieć na kanapie. Bo to ostatnio często robię.
Powolnym krokiem podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Za drzwiami stał ojciec
mojego dziecka. -Czego tu chcesz?- zapytałam oschle.
-Przyszedłem porozmawiać i
przeprosić.- powiedział i wpuściłam go do środka. Bella na niego zawarczała.
-Spokój!- podniosłam na nią głos,
a ona skulona udała się do kuchni. A my udaliśmy się do salonu. Igor siedział
tam i kiedy zobaczyły Victora był bardzo zdziwiony jego obecnością.
-Nie będę wam przeszkadzał. Więc
pójdę na spacer z Bellą i Bestią.- powiedział, zapiął smycz moim psom i wyszedł
z mieszkania. Wiem, że Igor wychodząc był smutny. Wiem też, że jest we mnie
zakochany i pewnie obawia się, że chcę wrócić do atakującego, ale nie mam
takiego zamiaru. Za bardzo mnie skrzywdził i nie chcę ponownie przez niego
cierpieć. Chodź bardzo kocham Victora to nie chcę do niego wrócić. Nie po tym
jak mnie zostawił. A Igor to świetny przyjaciel i mam nadzieję, że kiedyś go
pokocham, tak jak on pokochał mnie. Albo znajdzie lepszą dziewczynę ode mnie i
pokocha ją bardziej niż mnie.
-Bardzo cię przepraszam za to, że
cię wtedy zostawiłem. To był dla mnie szok. Wiesz, że cię bardzo kocham i chcę
by to maleństwo było częścią naszego życia.- powiedział i położył dłoń na moim
brzuchu. W moich oczach pojawiły się łzy, którym pozwoliłam wypłynąć na moje
policzki.
-Przepraszam cię, ale nie potrafi
ci wybaczyć. Zgodzę się byś był częścią w życiu naszej córki, ale ja do ciebie
nie wrócę.- powiedziałam. Chłopak próbował coś jeszcze wskórać, ale ja byłam
nie ugięta. Chłopka zrezygnował i po chwili wyszedł z mojego mieszkania.
-Mijałem się z Poletaevem, był
bardzo zły. Co się stało?- zapytał Igor i podszedł do mnie. Usiadł obok mnie, a
ja się do niego przytuliłam.- Spokojnie, jestem przy tobie.- uśmiechnęłam się
przez łzy. Siedzieliśmy tak i w pewnej chwili poczułam jak mała się porusza.-
Mogę?- zapytał, a ja pokiwałam głową. Odsłoniłam koszulkę, a on położył dłoń na
moim brzuchu. To wspaniałe uczucie czuć tą małą istotkę, czuć jak się we mnie
porusza. Chłopak postukał palcem po moim brzuchu i po chwili w tym miejscu
pojawiła się tam mała rączka mojej córeczki.
-To niesamowite.- uśmiechnął się
i pocałował mnie w policzek. Igor jest naprawdę wspaniały. Po chwili chłopak
poszedł zrobić nam obiad. Postanowiłam zadzwonić do mojego braciszka.
-No cieszę się, że do mnie
zadzwoniłaś, Młoda. Co u ciebie? Opowiadaj jak tam moja chrześnica się ma.-
odezwał się Max. Zawsze zadziwia mnie jego słowo tok. Mój starszy brat nie może
się doczekać jak Charlotte przyjdzie na świat. No tak postanowiłam nazwać moją
córkę. Imię po mojej zmarłej mamie. Nie miałam szczęścia jej poznać. Zmarła
zaraz po moim urodzeniu. Więc wychowywała mnie mama Maxa i Sama, którą uważam
za swoją. Nasz ojciec nie chciał mnie na początku. Ale Margaret stwierdziła, że
ja niczego przecież nie jestem winna i nie powinnam cierpieć za ich grzechy i
tak znalazłam się w ich rodzinie. Mój ojciec zdradził Maggie z moją matką. Z
tego romansu urodziłam się właśnie ja. A wracając Max kiedy dowiedział się, że zostanie wujkiem bardzo się ucieszył. Rodzice jak i Sam nie byli zbytnio do
tego nastawieni, ale z czasem zaakceptowali moją ciąże i też nie mogą się doczekać
kiedy mała pojawi się na świecie. Pogadałam
z nim jeszcze na chwilę, opowiedziałam mu co się działo u mnie od naszej
ostatniej rozmowy i on co u niego i tyle. Potem Igor przyniósł nam obiad.
Kobzar jest wspaniały, jestem mu bardzo wdzięczna, że mnie wpiera i pomaga.
Zjedliśmy i mój gość poszedł posprzątać po posiłku. Chciałam z nim iść, ale
musiałam iść otworzyć drzwi, bo ktoś zadzwonił na dzwonek. Otworzyłam drzwi
Victorowi.
-Co tu znowu robisz?- zapytałam.
Nic nie odpowiedział tylko wpił się w moje usta. Zamarłam, nie mogłam się
ruszyć, ale potem odwzajemniłam pocałunek.
Ale po chwili się opamiętałam i
odepchnęłam go od siebie. –Co ty odpierdalasz?!- byłam na niego wściekła. W
pewnej chwili poczułam skurcz i chwyciłam się za brzuch. Tylko nie to. Nie czas
na to.
*****IGOR*****
W pewnej chwili usłyszałem krzyk
Ali, więc szybko do niej poszedłem. Dziewczyna trzymała się za brzuch. A Victor
ją trzymał i nie wiedział co ma robić. Pobiegłem po jej rzeczy przygotowane do
szpitala na poród.
-Przydaj się na coś i zamknij
drzwi.- powiedziałem i udaliśmy się do wyjścia.
-Do jakiego szpitala jedziecie?-
zapytał.
-Do Świętego Jana.-
odpowiedziałem i udaliśmy się do windy. Po parunastu sekundach byliśmy na parterze,
wyszliśmy z niej i wyszliśmy także z bloku. Podeszliśmy do mojego samochodu,
pomogłem dziewczynie wsiąść do auta, zamknąłem drzwi i po chwili usiadłem za kierownicą. Ruszyliśmy w stronę szpitala. Alice
nie powinna dostać teraz skurczy, to jest za wczas. Mam nadzieje, że lekarze
powstrzymają poród tak jak za pierwszym razem. Nie całe dwa miesiące temu przeze
mnie mogła urodzić, ale w porę
zareagowaliśmy i lekarze powstrzymali akcję porodową. Byłem głupi, że wyznałem jej wtedy miłość i źle zareagowała.
Obwiniałem się o to i dalej obwiniam. Ale dziewczyna zawsze powtarza mi, że to
nie moja wina i mam się nie przejmować. Po piętnastu minutach byliśmy na
miejscu. Pomogłem Ali wysiąść i udaliśmy się do recepcji. -Przepraszam.-
zwróciłem się do recepcjonistki. –Dziewczyna dostała przed wczesnych skurczy.-
powiedziałem.
-Proszę poczekać, zaraz zawołam
pielęgniarkę.- powiedziała i wyszła z za lady. Po chwili wróciła z jakąś
kobietą, która wiozła wózek.
-Proszę usiąść.- wskazała na
rzecz i pomogłem Alice usiąść. Od razu udaliśmy się do sali. Kiedy weszliśmy do
sali numer 16, pomogłem ciężarnej wstać z wózka i pomogłem położyć się jej na
łóżku. –Zaraz przyjdzie lekarz.- powiedziała ta pielęgniarka i wyszła z
pomieszczenia.
-Jeżeli dziecko za chwilę się
urodzi, chcę byś wszystkich powiadomił.- powiedziała. Po chwili lekarz się
zjawił. Pielęgniarki przygotowały Alice do badania. Lekarz powiedział, że
spróbuje powstrzymać przedwczesny poród, ale jak to powiedział „Będzie to
graniczyło z cudem”. Co oznacza, że Amerykanka ma się przygotować na przywitanie
na świecie małej. Ali poprosiła mnie bym zadzwonił do jej rodziny, tak więc
zostawiłem ją i pierwsze zadzwoniłem do Maxa. Powiedział, że wsiada w samochód
i postara się przyjechać jak najszybciej. Potem powiadomiłem jej rodziców.
Zaraz zamówią bilety na najbliższy samolot. No i Sam. Powiedział bym go
powiadamiał o wszystkim co się dzieje. Został mi jeszcze trener.
-Dzień dobry.- powiedziałem na
przywitanie.
-Jeżeli chcesz jeszcze jeden
dzień przerwy, to ci nie dam.- powiedział.
-Nie, ja nie to. Chodź w tym
wypadku by się przydało.- z Alekno zawsze miałem dobry kontakt, to bardzo
dobry trener i cieszę się, że mogę u niego trenować.
-Co się dzieje?- zapytał
zaniepokojony.
-Jestem w szpitalu z Alice,
prawdopodobnie będzie rodzić. Niech pan powiadomi Andersona o tym.-
powiedziałem, pożegnałem się z nim i w tym samym czasie pojawił się Victor.
-Co z nią?- zapytał. Powiedziałem
mu wszystko co wiem i ruszyliśmy na salę gdzie znajdowała się moja najlepsza
przyjaciółka.
*****ALI*****
Skurcze coraz bardziej się
nasilały. Chłopaki cały czas przy mnie byli co mnie bardzo cieszy. Nawet
obecność Victora. Chodź jestem na niego zła, że mnie pocałował. Postanowiłam w
końcu się przejść, bo to leżenie mi nie pomaga. Vic pomógł mi wstać, no i w tym
momencie musiały mi wody odejść, nie ma co.
-Proszę się nie martwić. Zaraz to
ktoś posprząta.- odezwała się pani Ivona, jedna z pielęgniarek. Postanowiliśmy
wyjść na korytarz. Zdziwiłam się, że większość siatkarzy tu była i na dodatek
trener też był. Są wspaniali. Cieszę się, że zdecydowałam się tu przyjechać
trzy lata temu. Czas jakoś zleciał. Skurcze są coraz częstsze, a ten ból jest
nie do zniesienia. Chcę by w końcu się urodziła. Dłużej już naprawdę nie
wytrzymam. Od godziny leże podpięta do tych wszystkich urządzeń monitorujących
moje jak i życie dziecka. Teraz lekarz zabronił mi się ruszać. A rozwarcie mam
sześciocentymetrowe. Kobzar siedział cały czas ze mną.
-Jak się czujesz?- zapytał Igor.
Gdyby mój wzrok mógł zabijać, on byłby już martwy.- Dobra nie było pytanie.-
uśmiechnął się i pocałował mnie w głowę. Po chwili usłyszeliśmy jak monitor zaczął
dziwnie piszczeć. Jedna pielęgniarka gdzieś pobiegła.
-Co się dzieje?- zapytałam zaniepokojona.
-Proszę się nie martwić.-
powiedziała pielęgniarka i do sali wszedł lekarz. Powiedział, że muszą zabrać
mnie na salę, by zrobić cesarskie cięcie. Ale pech chciał, że musiał się stać
wielki wypadek, tak zwany karamboli i żadna sala operacyjna nie jest wolna.
Więc lekarz musiał przyspieszyć akcje porodową, bo życie mojej córeczki jest
zagrożone. Musiałam się na to zgodzić, bo życie mojej Lottie jest najważniejsze.
-Proszę przeć.- odezwał się
lekarz.
-Teraz proszę przestać. Wziąć
głęboki wdech. Potrzebna jest mi doktor Stevczenko. Natychmiast.- powiedział. Dlaczego
ja niczego z tego nie rozumiem? Dlaczego nikt nic mi nie chce powiedzieć co się
dzieje. Potem ta lekarka, która przyszła powiedziała, że mała się zaklinowała i
dlatego była potrzebna. Nie mogłam o niczym myśleć, bo ten ból nie dawał mi
spokoju, a do tego te problemy z małą. Po paru godzinach tych męczarni w końcu
na świat przyszła moja mała Charlotte.
-Dlaczego ona nie płacze?!- nie
płakała. Dlaczego ona nie płacze? Byłam przerażona.
-Proszę się uspokoić.-
powiedziała pielęgniarka. Nie rozumiałam nic bo mówili po rosyjsku, a Igor nic
nie chciał mi wytłumaczyć. A jego mina nic dobrego nie wykazywała. Po paru
minutach usłyszałam jej płacz. Odetchnęłam
z ulgą. Po chwili mogłam trzymać ja w ramionach.
Moja mała kruszynka. Pocałowałam
ją w głowę i pielęgniarka mi ją już zabrała i powiedziała, że muszą jej zrobić
głębsze badania. Potem urodziłam jeszcze łożysko, lekarze zaszyli rozwarcie i pielęgniarki potem pomogły mi się umyć. Później wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku.
-Była pani bardzo dzielna.-
powiedziała pani Ivona i wyszła. Po wszystkim zmęczona zasnęłam.
*****VICTOR*****
Nie wiem dlaczego ona wybrała by
Igor był z nią, a nie ja. To przecież moje dziecko, a nie jego. Ja tam
powinienem być, a nie on. Po jakimś czasie wyszedł Kobzar.
-I co z nimi?- zapytałem.
Powiedział, że wyszły pewne komplikacje, ale wszystko jest już w porządku. Co
mnie cieszy. Po chwili pielęgniarka powiedziała gdzie mała się znajduje i od
razu się tam udałem. Podszedłem do okienka i popatrzyłem przez nie. Była
taka malutka.
Była moja. Uśmiechnąłem się i
zapytałem, czy mogę do niej wejść. Pielęgniarka powiedziała, że tylko na
chwilkę. Cieszyłem się na jej widok. Była tak słodka. –Hej kochanie. Tatuś jest
przy tobie. Kocham cie, malutka.- powiedziałem i pocałowałem ją w tą małą
główkę. Posiedziałem z nią jeszcze na chwilę, a potem wróciłem do swojego
mieszkania. Właśnie zostałem ojcem. Byłem głupi, że ją wtedy zostawiłem, ale
czasu już nie cofnę. Dobrze, że jutrzejszy trening został odwołany i na pewno z
samego rana pojadę do szpitala. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem dresy i
położyłem się do łóżka. Przez tą adrenalinę nawet nie byłem głodny. Teraz
powalczę o nie, nie odpuszczę. Wiem, że skrzywdziłem Alice, ale kocham ją i
powalczę o nią. Z takimi myślami właśnie zasnąłem.
____________________________________________
Jest pierwszy rozdział. :D
Muszę powiedzieć, że jestem z niego zadowolona. :P
Mam nadzieję, że wam się podoba. :>
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia. :)
To bardzo motywuje. :]
To tyle. *_*
Do następnego. ^_^
Pozdrawiam. :*
Jasne, że się podoba. Mam tylko nadzieję, że Alice nie wybaczy Victorowi, a da szansę Igorowi bo widać, że bardzo mu na nich obu zależy :)
OdpowiedzUsuńKrótko.
OdpowiedzUsuń❤❤❤
Czekam na następny.
Buziaczki. ;*
Wspaniały jak zawsze. :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Alice nie wybaczy tego odejścia Victorowi i da szansę Igorowi. :P
Bo widać, że bardzo Kobzarowi zależy na nich obu. :)
Taki chłopak to skarb. :>
A Victor dopiero teraz zrozumiał, że stracił dwie ważne osoby w życiu. :(
Chyba troszkę za późno się opamiętał. :/
Bo kiedy Ali go potrzebowała, to go nie było. ;/
A Max się na pewno ucieszył kiedy Igor do niego zadzwonił, że jego siostra rodzi. :)
Dobrze, że wszystko dobrze z małą Lottie. ❤
To wina Victora, że się tak wczas urodziła. ;(
Czekam na kolejny z niecierpliwością i życzę dużo weny. *_*
Pozdrawiam. :*
Świetny jak zawsze. :) Bardzo się, że Victor się opamiętał. :D Mam wielką nadzieję, że Alice mu wybaczy i będą szczęśliwą kochającą się rodziną. :P Dobrze, że Ali ma tak wspaniałych przyjaciół i wspaniałą rodzinę. :> Igor jest fajny, ale i tak wolę Victora. *_* Czekam na następny z niecierpliwością i życzę dużo niezbędnej weny. ^_^ Pozdrawiam.- B. :*
OdpowiedzUsuńCieszę*.
UsuńMega, bardzo zaciekawiła mnie ta historia. Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze z resztą. :]
OdpowiedzUsuńIgor jest taki kochany i widać, że bardzo zależy mu na Amerykance jak i na jej córeczce. :D Mieć takiego Igora to skarb. :P I mam nadzieję, że Ali pokocha go, jak on ją. :>
A Victor to szkoda nawet gadać. :/ Chyba teraz jest za późno by Alice mu wybaczyła. *_* Zostawił ją w tak ważnym i trudnym momencie. :(
Tak więc, czekam na kolejny z niecierpliwością i życzę dużo weny. ^_^
Pozdrawiam. ❤ - Anula. ;*
Dość długo zeszło Victorowi aby zmądrzeć, a jak już postanowił się pojawić to doprowadziło do do przedwczesnego porodu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Ale kurcze, ja nie wiem czego on teraz oczekuje od Alice. To Igor był przez ten cały czas przy niej gdy najbardziej potrzebowała wsparcie. A ten tatuś roku się pojawia i myśli ze dziewczyna rzuci mu się w ramiona. Najważniejsze teraz jest ich córka więc powinien zacząć od tego aby malutka czuła się kochana przez obojga rodziców, czy są razem czy też nie.
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze że zaimponowało mi zachowanie macochy Alice. Myślę że mało jest na świecie kobiet które zajęłyby się dzieckiem męża który zdradził. To nie tyle szlachetne co piękne, widać że ma dobre i wielkie serducho :)
Dziękuję wszystkim za komentarze. :D
OdpowiedzUsuńTo zawsze motywuje. :)
Nawet zwykła kropka, czy nawet serduszko. ;P
Pozdrawiam. :*